Ryszard Florek mocno o UE: Rozwój polskich firm o znaczeniu międzynarodowym nie jest w interesie Unii

Ryszard Florek mocno o UE: Rozwój polskich firm o znaczeniu międzynarodowym nie jest w interesie Unii

Dodano: 
Ryszard Florek, prezes Fakro
Ryszard Florek, prezes Fakro Źródło: Materiały prasowe / Fakro
– Wierzę nadal w Unię Europejska, ale tę, do której wchodziliśmy, natomiast nie podoba mi się to, co teraz się w niej dzieje – mówi w rozmowie z „Wprost” Ryszard Florek, twórca i właściciel Fakro, drugiego największego producenta okien dachowych na świecie.

Szymon Krawiec, „Wprost”: Skąd pomysł na Radę Polskich Przedsiębiorców Globalnych?

W Fundacji Pomyśl o Przyszłości wykonaliśmy porównanie średnich wynagrodzeń w 15 największych krajach unii europejskiej z liczbą rodzimych firm globalnych w tych krajach. Statystyki jednoznacznie pokazują, że im więcej kraj ma swoich globalnych firm, tym wyższe są wynagrodzenia w tym kraju. W Polsce nie ma takiej wiedzy i nikt na to nie zwraca uwagi.

Często polskie firmy, które mogłyby być globalne, są niszczone przez aparat państwowy.

Nie mówiąc o wsparciu, jakie mają rodzime firmy w zamożnych krajach. Głównym celem RPPG jest to, aby Polska miała jak najwięcej swoich rodzimych firm globalnych, bo tylko wtedy trwale będzie rosła średnia wynagrodzeń w Polsce. Mogę podać przykład ze swojego podwórka. Fakro na przestrzeni 35 lat swojej działalności stworzyło ponad 4 tys. miejsc pracy. A gdyby nam polskie państwo nie przeszkadzało, a ostatnio nawet pomogło, szczególnie w przestrzeganiu prawa konkurencji przez zagranicznych rywali, to dziś w Fakro pracowałoby co najmniej 8 tys. osób, a korzyści skali, które byśmy przez to osiągnęli, pozwoliłyby nam wypłacać wyższe pensje. Na tym przykładzie widzimy, jak marnowany jest potencjał Polaków i ile pracy jest dla Rady Polskich Przedsiębiorców Globalnych.

Czytaj też:
Najwięksi polscy przedsiębiorcy piszą do Tuska. Chcą budowy CPK

Dlaczego polskie firmy globalne są ważne dla gospodarki?

Firmy globalne ściągają kapitał z globalnego rynku i na ogół akumulują go we własnych krajach, czyli tam, gdzie znajdują się centrale koncernów. Dla przykładu, zyski duńskiej firmy logistycznej Maersk w 2022 r. wyniosły 30 mld euro, holendersko-brytyjskiego Shell 61 mld euro. Dla porównania, bezzwrotne dotacje z KPO wynoszą 25 mld euro i są rozłożone na kilka lat. Inny przykładem może być CPK. Dla przykładu budowa większego lotniska w Istambule trwała 3,5 roku. Kosztowała ok. 10 mld euro, ale pozwala to tureckim liniom lotniczym na osiąganie 3 mld euro zysku rocznie. Można więc powiedzieć, że ta inwestycja zwróci się Turcji w trzy lata, biorąc pod uwagę również inne profity z lotniska.

Jeśli Polska będzie miała więcej firm globalnych, to będą również rosły polskie firmy, które z nimi kooperują, a ściągnięte środki z globalnego rynku zasilą tak zwany biznes wtórny w Polsce, czyli handel, usługi i produkcję na potrzeby lokalne. Jeśli powstanie więcej miejsc pracy, to rynek wymusi większe wynagrodzenia, a jeśli będzie trwał napływ pieniędzy z zagranicy, to i przedsiębiorcy będą mieli z czego te wyższe wynagrodzenia płacić.

Państwo nie pomaga, więc musieliście pomóc sobie sami?

Bardzo nie lubię, jak się mówi o pomocy państwa firmom. Właściwszym, według mnie, byłoby sformułowanie: „dbanie państwa o interes gospodarczy kraju”. Podam panu przykład z naszej firmy.

Chcieliśmy w Nowym Sączu uruchomić produkcję schodów składanych pod rynek amerykański, prezydent Nowego Sącza odmówił nam wydania pozwolenia na budowę hali produkcyjnej i dlatego tę produkcję musieliśmy ulokować w Stanach Zjednoczonych.

Biorąc pod uwagę tamtejsze dotacje i wszystkie koszty, jak i zalety, biznesowo wyszło na to samo. Nasza firma na tym nie straciła, natomiast straciła Polska. W Radzie Polskich Przedsiębiorców Globalnych postawiliśmy sobie cztery cele: pierwszy to cel biznesowy, to jest wzajemna współpraca i wymiana doświadczeń zdobytych na rynkach zagranicznych. Drugi to sugerowanie politykom rozwiązań prawnych, które by ułatwiły rozwój gospodarczy i powstawanie większej liczby polskich firmy globalnych. Już złożyliśmy u ministra gospodarki kilkanaście takich propozycji. Cel trzeci, to budowanie kapitału społecznego w Polsce, gdyż badanie wskazują, jak również nasze doświadczenia, że w krajach o wyższym poziomie kapitału społecznego, jest wyższa średnia wynagrodzeń. Cel czwarty, to wypowiadanie się w ważnych sprawach gospodarczych dla Polski. Ostatnio RPPG przyjęła stanowisko, w którym popieramy budowę CPK.

Ja osobiście uważam, że CPK da większy efekt gospodarczy dla Polski, aniżeli dotacje unijne i spróbujemy to wyliczyć.

Jakie są największe różnice między prowadzeniem biznesu w Polsce a zagranicą?

W 2000 r. Estonia wprowadziła tak zwany odroczony CIT, czyli dopóty firma inwestuje u siebie wypracowane środki, dopóki nie płaci podatku CIT. Podatek dopiero zapłaci, jak właściciel wypłaca dywidendę. Tym rozwiązaniem udało nam się zainteresować premiera Morawieckiego i PiS wprowadził tzw. CIT estoński, lecz w ograniczonym zakresie. Firmy, które posiadają zagraniczne spółki-córki nie mogą z tego rozwiązania skorzystać. Mam nadzieję, że obecnemu rządowi uda się to udoskonalić. Ciekawe rozwiązanie zauważyliśmy w Niemczech, gdzie minister gospodarki może zmienić decyzję innego urzędu, jeśli ta nie jest w interesie gospodarki niemieckiej.

Jak przeglądaliśmy kalendarz spotkań szefowej Komisji Europejskiej ds. Konkurencji, Dunki, Margrethe Vestager, to ponad połowa rejestrowanych spotkań odbywała się z duńskimi przedsiębiorstwami, więc trudno się dziwić, że Komisja Europejska broni interesów duńskich koncernów.

Jakie rozwiązania w ochronie polskich przedsiębiorców można by zaszczepić z innych gospodarek?

Dobrym rozwiązaniem jest austriacki system ochrony konkurencji, który zapewnia swoim przedsiębiorcom ochronę przed nieuczciwymi praktykami. System ten składa się z trzech elementów: Adwokata ds. Konkurencji, powoływanego przez prezydenta na 5-letnią kadencję, Komisji ds. Konkurencji składającej się z osób wyróżniających się znajomością tematu oraz w pełni wyspecjalizowane sądownictwo zajmujące się prawem konkurencji. Istotne jest, że w przypadku bezczynności austriackiego odpowiednika UOKiK, przedsiębiorca może sam zaskarżyć nieuczciwe działania konkurenta. System ten zdecydowanie lepiej zabezpiecza interes gospodarczy całego kraju, kładąc nacisk na ochronę rodzimego kapitału. Efektem jest znacznie lepsza pozycja wyjściowa austriackiej gospodarki na rynkach globalnych, docelowo zaś – wyższa zamożność austriackiego społeczeństwa.

Jak już wspomniałem wcześniej, im wyższy poziom kapitału społecznego, tym wyższe wynagrodzenia. Mam tu na myśli wzięcie na siebie odpowiedzialności za rozwój kraju przez wszystkie grupy społeczne. Nie tylko przedsiębiorców, ale też konsumentów i polityków. To konsumenci, wybierając produkty polskich firmy, nie tylko dostarczają im kapitał na rozwój, ale również powiększają ich korzyści skali tak, aby mogli być konkurencyjni za granicą.

Innymi słowy, w Polsce kupując produkty polskich, rodzimych firm, inwestujemy w swoje wyższe wynagrodzenia w przyszłości.

Natomiast kapitał społeczny wśród polityków i przedstawicieli administracji państwowej pobudzilibyśmy, jeżeli uzależnilibyśmy wzrost ich wynagrodzeń od wzrostu PKB na osobę.

Czytaj też:
Ta branża to polska specjalność eksportowa. Jesteśmy nawet w Togo i Peru

Chcemy chronić polskie firmy przed zagraniczną konkurencją, ale czy to nie jest broń obosieczna, bo polscy przedsiębiorcy, którzy chcą wchodzić na nowe rynki nie chcieliby przecież, żeby ktoś ich gorzej traktował.

W zamożnych krajach to już od dawna działa, dlatego są zamożni. Im zamożniejszy kraj, tym większe przywiązanie do rodzimych produktów.

Na polską firmę za granicą dalej naprawdę nikt nie czeka? Kiedyś użył pan takiego sformułowania.

Bo tak naprawdę jest, szczególnie w produktach tradycyjnych. A szczególnie tam, gdzie są lokalni producenci, dysponujący kapitałem kilkadziesiąt razy większym. Bogate rynki są zablokowane siłą lokalnych marek, wewnętrznych relacji, przeróżnych profitów, lokalnych certyfikatów. A często, jeżeli to się pokona, to można jeszcze trafić na łamanie prawa konkurencji.

Czym dzisiaj polska firma może wygrać w starciu z zagraniczną konkurencją. Wchodzi pan na rynek niemiecki, na rynek amerykański, francuski – co mają Polacy, czego nie mają Niemcy, Amerykanie, Francuzi?

Dziś konkurujemy już nie tylko niską ceną, ale przede wszystkim jakością i innowacyjnymi rozwiązaniami, zdolnością szybszego dostosowania się do potrzeb klienta, a nawet wyprzedzania tych potrzeb. W Fakro mamy ponad 220 zgłoszeń patentowych, nasz zespół jest bardzo kreatywny i zaangażowany. Europejski Urząd Patentowy wyróżnił Fakro za liczbę złożonych zgłoszeń patentowych w 2023 roku. Patrząc z perspektywy kraju, liczba zgłoszeń z Polski rośnie prawie czterokrotnie szybciej niż liczba wniosków z całego świata. Wysokie tempo wzrostu odnotowywane jest także w patentach udzielonych Polakom. W 2023 roku było ich 258, a wzrost w stosunku do 2022 roku wyniósł 37,2 proc. Polska jest na siódmym miejscu wśród państw europejskich, jeśli chodzi o tempo wzrostu zgłoszeń i na dziesiątym wśród wszystkich krajów świata.

Mamy know-how potrzebny do udziału w globalnej walce. Brakuje nam tylko kapitału i korzyści skali.

Jakie dzisiaj największe przeszkody stoją przed polskimi firmami, które chcą rozwijać się na międzynarodowych rynkach?

Aby firma mogła się rozwijać za granicą musimy najpierw osiągnąć sukces i korzyści skali w swoim rodzimym kraju. Każda branża ma swoje potrzeby, swoje problemy, jak i swoje możliwości. Generalnie, aby firmy mogły wychodzić za granicę, muszą osiągnąć silną pozycję u siebie w kraju i poradzić sobie najpierw z zagraniczną konkurencja w Polsce. Bo to też nie jest łatwe.

Zagraniczne koncerny również walczą o swoją pozycję na rynku polskim. Tu zaniżają ceny. Nie wykazują zysków, więc nie płacą podatku CIT. A przez to, że poświęcają zyski lub sprzedają poniżej kosztów, utrudniają rozwój polskim firmom w kraju

Globalne firmy tworzą nie tylko sami przedsiębiorcy, lecz całe społeczeństwo. Do rozwoju firm potrzeba odpowiednich warunków. Nie tylko prawnych, ale i odpowiedniego podejścia administracji państwowej, sądownictwa, pracowników i konsumentów. Czyli wysoki poziom kapitału społecznego. Co też odpowiednio zmotywuje przedsiębiorców do dalszego rozwoju swoich firm, nie tylko w kraju, ale też za granicą.

Czytaj też:
To kluczowy sektor gospodarki. Zatrudnia miliony, generuje prawie 10 proc. PKB

Jedną z naszych propozycji jest powołanie rzecznika interesu gospodarczego kraju, który by pomagał przy rozwiązywaniu różnych sporów już w zalążku, co uwolniłoby czas przedsiębiorców i odciążyłoby sądy. Inny ważny postulat to stworzenie odpowiedniego systemu ochrony konkurencji w Polsce, przynajmniej takiego, jak jest w Austrii.

Polscy przedsiębiorcy nie proszą o dotacje, dopłaty. Potrzebujemy tylko tego, co nie kosztuje. Czyli dobrego prawa i przychylnej dla rozwoju gospodarczego interpretacji, wysokiego poziomu kapitału społecznego w Polsce, czyli dobrego klimatu do tworzenia bogactwa w naszym kraju. Dopiero wtedy będą mogły rozwijać się polskie firmy za granicą.

Zagraniczna konkurencja naprawdę płaci, żeby polska firma nie odniosła poza swoimi granicami sukcesu?

Mamy ciągle takie przypadki.

Były takie, że klientowi, który chciał kupić nasze okna, zaoferowano konkretną kwotę za odstąpienie od zakupu okien Fakro.

Jednak dużo więcej przypadków mamy takich, że robi się to w sposób bardziej zawoalowany, to jest przez większe rabaty, faktury marketingowe, część produktów gratis lub inne prezenty.

Jakich jeszcze chwytów używają zagraniczni rywale, żeby polska firma nie była dla nich zagrożeniem?

Arsenał środków, jakie mają duże, zagraniczne koncerny, aby ograniczyć dostęp do rynku swoim dużo mniejszym konkurentom jest bardzo duży. Wymienię tylko kilka z nich: sprzedaż poniżej kosztów, poświęcanie zysków, stosowanie marki walczącej, stosowanie umów wyłącznościowych, nierówne traktowanie swoich klientów, nieprzejrzysty system rabatowy, stosowanie bonusów okresowych, stosownie tzw. mgły patentowej, czyli wszczynanie bezzasadnych procesów sądowych. Oczywiście są to wszystko praktyki prawem zakazane dla podmiotów dominujących. Ale żeby prawo działało, musi być jeszcze egzekwowane, a z tym to już jest problem i w Unii Europejskiej i w Polsce.

Wierzy pan nadal w ideę wolnego, unijnego rynku czy ta wolność w prowadzeniu biznesu za granicą się skończyła?

Wierzę nadal w Unię Europejska, ale tę, do której wchodziliśmy, natomiast nie podoba mi się to, co teraz się w niej dzieje. Unia, która zgodnie z traktatem ma stać na straży rozwoju gospodarczego poprzez równe szanse konkurowania, robiła to tylko do 2004 roku. Wówczas Komisja Europejska rozpatrywała wszystkie spory związane z naruszaniem konkurencji. Po 2004 r. Komisja Europejska zdecydowała, że będzie zajmować się tylko tymi sprawami, gdy zauważy interes Unii Europejskiej. Obecnie komisja nie podejmuje spraw, kiedy niszczone są firmy z Polski przez konkurentów z bogatych krajów Unii. Czyli wygląda na to, że rozwój polskich firm o znaczeniu międzynarodowym nie jest w interesie Unii Europejskiej.

Czytaj też:
Oto 50 najlepszych polskich pracodawców. „Jest jeden niepokojący sygnał”
Czytaj też:
Tę branżę czeka klęska urodzaju. „Od głębokiego dołka do wysokiej górki”

Artykuł został opublikowany w 21/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.