Polska żywnością stoi. Tak rozwijała się branża przez ostatnie 35 lat

Polska żywnością stoi. Tak rozwijała się branża przez ostatnie 35 lat

Dodano: 
Jeden z zakładów produkcyjnych Grupy Polmlek
Jeden z zakładów produkcyjnych Grupy Polmlek Źródło:Materiały prasowe / Polmlek
Polska jest szóstym producentem żywności w Unii Europejskiej z blisko 9-proc. udziałem w unijnym rynku spożywczym. Produkcja żywności daje pracę ponad 400 tys. osób. Za liczbami stoją historie konkretnych osób i firm, które przez ponad 30 ostatnich lat walczyły o przetrwanie marki „Made in Poland”. Łatwo nie było.

W latach 90. ubiegłego wielu rozwój wielu branż nastąpił niejako „od zewnątrz”. W pierwszych latach transformacji na nasz rynek weszły zagraniczne koncerny, oferujące produkty i usługi, których u nas albo po prostu nie było, albo pozostawały lata świetlne za tymi oferowanymi przez naszych producentów. Inaczej było w branży spożywczej. W okresie PRL funkcjonowały u nas setki przetwórni warzyw i owoców, mleczarni, młynów, rozlewni soków i napojów czy piekarni. Krajowy przemysł spożywczy był więc licznie reprezentowany, co nie oznacza, że w lata 90. wszedł bez perturbacji.

Z dnia na dzień zniknęło planowanie i wytyczne z województw

Dobrze obrazuje to sytuacja branży mleczarskiej. Symptomatyczna również dla innych sektorów. W 1989 roku, wraz z rozpoczęciem procesów zmian ustrojowych w Polsce, rozpoczął się również proces przemian gospodarczych. W styczniu 1990 roku weszła w życie Ustawa o zmianach w organizacji działalności spółdzielczości, która miała ogromny i destrukcyjny wpływ na całą branżę mleczarską. Rozwiązany został Centralny Związek Spółdzielni Mleczarskich oraz związki regionalne. Spółdzielczość mleczarska była pozbawiona koordynatora. Wszystko zadziało się tak nagle, że spółdzielnie nie miały czasu przystosować się do nowych warunków i działać jako samodzielne przedsiębiorstwa.

Faktem jest, że w pierwszym okresie po rozwiązaniu Centrali część spółdzielni zareagowała entuzjastycznie: nareszcie będą mogły same planować przyszłość, nikt z Warszawy czy województwa nie będzie narzucał im sztucznych planów produkcji. Wśród kilkuset mleczarni było na pewno kilka, które naprawdę na tym skorzystały: wcześnie zostały unowocześnione, miały stabilne kontrakty, do tego kierowali nimi nie ludzie z dawnego nadania politycznego, ale specjaliści, którzy umieli przekierować zarządzanie na inne tory.

Po okresie entuzjazmu przyszło rozczarowanie

Jak czytamy w relacji opublikowanej przez Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich, większość spółdzielni po pierwszym okresie euforii wywołanej samodzielnością i brakiem zależności od władzy centralnej, szybko zetknęła się z problemem dezorganizacji i rozerwania tradycyjnych więzi techniczno-ekonomicznych. „Pociągnęło to za sobą utratę wspólnej infrastruktury handlowej, remontowej, transportowej, oświatowej, wypoczynkowej, badawczej, informacyjnej, dystrybucyjnej. Destrukcyjne skutki ustawy dotknęły spółdzielczość nie tylko mleczarską. Spółdzielnie nie miały czasu przystosować się do nowych warunków jako samodzielne przedsiębiorstwa. Niechęć ze strony władz państwa do tej formy gospodarowania groziła jej wyeliminowaniem z polskiej gospodarki” – napisano we wspomnieniach pierwszych lat transformacji sektora.

Nie godząc się na taki scenariusz, spółdzielnie podjęły oddolną walkę o przeżycie: unowocześniały swoje linie produkcyjne, nawiązywały kontakty handlowe, negocjowały umowy. Kolejne lata przyniosły też łączenie w większe grupy, bo polscy producenci żywności dość szybko przekonali się – nawet jeśli początkowo odrzucali tę wiedzę – że większy może więcej.

Przykładów do obserwacji dostarczały zagraniczne korporacje, które krótko po 1990 roku zaczęły wchodzić do Polski. Szybko przerodziło się to w prawdziwy szturm.

Zagraniczne marki zawalczyły o polskich klientów

Władze Polski Ludowej mogły zapewniać, że Polska jest samowystarczalna w kwestii produkcji żywności – a jeśli u nas czegoś brakowało, to można przecież zakupić u zaprzyjaźnionej gospodarki bułgarskiej czy wietnamskiej. O tym, że nie przekonywało to Polaków, świadczy popularność sklepów Pewex, z których pierwszy powstał w 1974 roku. Polskie soki jabłkowe na pewno zawierały dużo witamin i zero chemii, ale co z tego, skoro ludzie marzyli o możliwości postawienia na świątecznym stole choćby dwóch szklanych butelek Coca-Coli, by zrobić wrażenie na gościach?

Potrzebę wyjścia poza ograniczenia, które przez lata narzucały władze, doskonale wyczuły zagraniczne marki.

Amerykańskie reklamy uczyły nas, co jeść i co pić

Faktem jest, że akurat Coca-Colę można było kupić już w latach 70. w niektórych „normalnych” sklepach za złotówki, bo w 1971 roku Edward Gierek podpisał z prezesem Coca-Cola Company umowę licencyjną. Za to inne napoje polscy klienci znali co najwyżej z amerykańskich filmów. W 1992 r. zaczęto produkować w Polsce napoje Fanta i Sprite. Koncern PepsiCo. wszedł do Polski rok wcześniej.

W kolejnych latach Polacy mogli nie tylko kupić produkty o obco brzmiących nazwach, ale też zetknęli się z kolorowymi reklamami: z muzyką, ładnie ubranymi ludźmi i tłem z amerykańskich miast, bo wiele koncernów nie produkowało spotów reklamowych na miejscu, ale korzystało z filmików stworzonych dla klientów zagranicznych, dubbingując je tylko w Polsce. Dziś psychologowie powiedzieliby, że spoty w rodzaju tego zachęcającego do zakupu Mentosów – z młodą, pewną siebie blondynką, której łamie się szpilka, więc po chwili zastanowienia odrywa obcas w drugim bucie i dynamicznym krokiem idzie dalej – miały charakter aspiracyjny i pokazywały nam, dokąd zmierzamy, jak chcemy żyć.

Wtedy jednak te reklamy były traktowane bardzo serio, choć niekoniecznie przekładały się na codzienne wybory zakupowe. Lata 90. to przecież czas dużego kryzysu i bezrobocia, które w wielu regionach miało charakter strukturalny. Polskie cukierki, napoje czy sery były zdecydowanie tańsze niż zagraniczne, więc wygrywały bój o portfele Polaków. Korporacje zagraniczne były jednak cierpliwe, tym bardziej ze z podobną sytuacją zetknęły się też w innych krajach regionu. Wiedziały, że potrzeba czasu, by Polacy przestali traktować zagraniczne marki jako produkt luksusowy, a włączyli je do codziennych zakupów.

Supermarkety zmieniły sposób, w jaki robimy zakupy

Pomogły w tym super- i hipermarkety, które w latach 90. Zaczęły się pojawiać w dużych miastach. Pierwszy hipermarket został otwarty w Warszawie w 1993 roku i nosił szyld sieci HIT (należał do niemieckiej firmy Dolhe). W październiku 1995 roku został otwarty pierwszy supermarket E. Leclerc na warszawskim Ursynowie. W 1996 roku w Polsce pojawiła się sieć Auchan uruchamiając hipermarket w Piasecznie pod Warszawą. Carrefour wszedł do Polski w 1997 roku, otwierając hipermarket w Łodzi. W 1998 roku do Polski weszło Tesco.

Zakupy w sklepach wielkopowierzchniowych były dla Polaków całkowicie nowym doświadczeniem. Możliwość poruszania się swobodnie po wielkim sklepie, oglądania setek produktów, porównywania, udziału w degustacjach. Do tego promocje, które były pierwszym sygnałem wysłanym przez producentów, że „jesteście dla nas ważni, będziemy zaszczyceni, jeśli wybierzecie nasz produkt”. A właściwie wasze portfele są dla nas ważne.

Supermarket

Oswoiło to Polaków z kupowaniem zagranicznych marek – po bliższym przyjrzeniu się „cenówkom” okazywało się, że wcale niekoniecznie są droższe niż polskie odpowiedniki. Zresztą na rynku dochodziło do coraz większych przetasowań, które skutkowały tym, że klienci mogli stracić orientację co do tego, czy produkt jest polski, czy zagraniczny. Lata 90. przeciągnęły przestarzałe, niekiedy źle zarządzane, firmy po ziemi. Dziś nawet popularnym producentom trudno konkurować z wielkimi firmami, a co dopiero w latach 90. Polscy producenci dopiero uczyli się rynku i jego zasad, mogli też pomarzyć o zagranicznej ekspansji.

Polskie czy już nie?

Chyba najbardziej znanym przykładem przejęcia marki, która była polska „od zawsze”, jest nabycie producenta czekolad E. Wedel przez PepsiCo w połowie lat 90. Wkrótce okazało się, że inwestycja nie do końca była zgodna ze strategią rozwoju amerykańskiego koncernu, więc w 1999 roku sprzedał ją brytyjskiej spółce Cadbury. Nazwa i charakterystyczne logo (podpis Emila Wedla) również, za to oznaczenie nowego właściciela było raczej dyskretne, tak by nie zniechęcić klientów. W 2010 roku nastąpiły kolejne zmiany właścicielskie i E. Wedel stał się częścią japońskiej Grupy LOTTE.

Równowagą dla międzynarodowych koncernów okazały się polskie koncerny spożywcze. Już w 1990 roku z inicjatywy pięciu wspólników z Małopolski powstała niewielka firma Maspex, która początkowo zajmowała się produkcją zabielaczy do kawy. Trzy lata później firma w Wadowicach rozpoczęła produkcję rozpuszczalnych herbat i czekolady, a wkrótce zaczęła przejmować innych producentów żywności. W 1995 roku do Grupy Maspex dołączył producent soku Kubuś, który pomimo upływu lat pozostaje jednym z najchętniej wybieranych soków tego rodzaju. W 2005 roku Grupa nabyła udziały w markach bułgarskich, rumuńskich i węgierskich, a kilka lat później przejęła też rosyjskiego producenta soków. Lista transakcji w ostatnich trzech dekadach obejmuje 21 akwizycji, z czego 12 za granicą. Firma posiada 18 zakładów produkcyjnych w Polsce i za granicą (260 linii produkcyjnych), a w portfolio ma ponad 4 tys. produktów. Przychody kształtują się na poziomie 15 mld zł.

Inną grupą, która dobrze obrazuje rozwój polskiej przedsiębiorczości w latach 90. i eksperymenty rynkowe jest Mokate. Wprawdzie firma chwali się tradycją sięgającą 1900 roku, ale to w latach 90. rozpoczął się intensywny rozwój, a prezes Mokate Teresa Mokrysz przedstawiana była jako czołowa polska bizneswoman i osoba o niesamowitym wyczuciu rynku.

Rolnicy nie chcieli do UE

Ważnym momentem dla polskiego sektora żywnościowego było wejście Polski do Unii Europejskiej. Polskie rolnictwo zostało objęte Wspólną Polityką Rolną i Handlową, zniesiona została granica celna między Polską a innymi krajami, co oznaczało swobodny dostęp naszych producentów do dużego i zamożnego rynku unijnego, ale z drugiej strony – zagraniczni producenci zyskali swobodny dostęp do naszego rynku. Rolnicy i producenci żywności obawiali się, że skończy się to przejmowaniem polskich firm przez dużo zamożniejsze zagraniczne koncerny – to jeden z powodów, dla których polscy rolnicy okazali się w referendum akcesyjnym w 2003 roku eurosceptykami.

Szybko okazało się, że obawy były przesadzone. W krajach naszego regionu wzrost gospodarczy zwiększył się 2-3 razy. Wejście do Unii zbiegło się w czasie z dużym przyspieszeniem rozwoju gospodarczego Polski, co sprzyjało wzrostowi chłonności rynku krajowego. Wartość spożycia prywatnego (w cenach stałych) od 2004 roku zwiększała się w tempie prawie 4 proc. rocznie, a w 2009 roku była o 27 proc. większa niż w latach 2000-2002.

A co z obawami, że zaleją nas produkty z zagranicy? Dane pokazują, że okazały się bezzasadne. W 2003 roku eksport rolno-spożywczy wzrósł o 23 proc., a saldo obrotów zmieniło się z ujemnego (-0,51 mld euro) na dodatnie (+0,45 mld euro). Przez następnych pięć lat eksport żywności rozwijał się w tempie 23 proc. rocznie, a jego poziom w 2008 roku (11,4 mld euro) był 2,8 razy wyższy niż w 2003 roku i 3,7 razy wyższy niż w latach 2000-2002. W podobnym tempie (średnio 21 proc.) wzrastał także import, przy czym było ono wolniejsze niż eksportu do 2006 roku, a szybsze w latach 2007-2008.

Pandemia nie powstrzymała producentów żywności

A jak jest dziś? Polski przemysł rolno-spożywczy stanowi jedną z kluczowych gałęzi gospodarki kraju. Z analizy Research and Markets wynika, że najpóźniej do 2025 r. rynek produktów spożywczych w Polsce przebije barierę 100 mld dolarów, ale może się to stać nawet szybciej. Jest to najbardziej stabilna branża, na rozwój której nawet pandemia COVID-19 nie miała większego wpływu.

Z raportu „Data & Trends 2021”, europejskiej organizacji producentów żywności Food Drink Europe, wynika, że Polska jest 4. największym producentem żywności w UE po Francji, Niemczech i Hiszpanii. Według danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR), wartość eksportu polskiej żywności za granicę w 2021 r. wyniosła rekordowe 170,8 mld zł (37,4 mld EUR), co oznacza 9 proc. wzrostu rok do roku. Polska to także dom wielu znanych na całym świecie marek. Przykładami są: Mlekovita i Mlekpol – z branży przetwórstwa mleczarskiego, Maspex – producent soków, nektarów, makaronów, płatków oraz Hortex – producent soków. Oprócz w/w z Polski wywodzą się także takie marki jak Wyborowa czy Belvedere (wódka), Tymbark (soki), Grycan (lody), Wedel (czekolada), Sokołów (wędliny), Pudliszki (sosy i keczupy), Kujawski (olej), Winiary (przyprawy i różne rodzaje dań gotowych), choć niektóre należą dziś do zagranicznych koncernów. Wszystkich nie sposób zresztą wymienić.

Polska żywność na eksport

Polska jest jednym z największych producentów żywności w Europie. Jest też jednym z największych jej eksporterów, a ubiegły rok był pod tym względem rekordowy. Według danych GUS eksport z Polski wzrósł o 1,4 proc. r/r do 351 mld euro w 2023 r., zaś import spadł w tym okresie o 7 proc. r/r i wyniósł 340,5 mld euro. Jak podał Główny Urząd Statystyczny, dodatnie saldo wyniosło 10,6 mld euro, podczas gdy w styczniu – grudniu 2022 r. wyniosło minus 20 mld euro.

Kobieta przy stoisku z wędlinami

74 proc. eksportu trafiła do innych krajów Wspólnoty – przede wszystkim do Niemiec (aż 25 proc.), Holandii, Francji, Włoch i Czech. Głównymi produktami eksportowymi do krajów unijnych są mięso drobiowe, produkty mleczne, mięso wołowe oraz pieczywo i wyroby piekarnicze.

Pozostała część towarów rolno-spożywczych jest wysyłana do Wielkiej Brytanii, Ukrainy, USA i Arabii Saudyjskiej.

Raport Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu „The Polish Food Specialities Sector” wskazuje, że od 2014 r. nasz kraj utrzymuje pozycję nr 1 w produkcji mięsa drobiowego w UE. Klientów zagranicznych bez problemu znajdują też producenci wieprzowiny i wołowiny. Polska znajduje się także w pierwszej trójce pod względem produkcji owoców (roczne zbiory 5,2 mln ton).

Ponadto jesteśmy 4. największym producentem nabiału i 5. największym producentem miodu w UE.

Czytaj też:
W tych sektorach Polska jest globalnym potentatem. Jesteśmy w Azji, Afryce i na Bliskim Wschodzie
Czytaj też:
Oto 25 największych producentów żywności w Polsce. „Padł rekord”

Źródło: Wprost

Polecane artykuły