Szymon Krawiec, „Wprost”: Co się dzieje?
Konrad Pokutycki: Słaba koniunktura na świecie. Rynki nie są już tak mocne, jak kiedyś. Nawet konsumenci w Chinach kupują mniej. Proszę spojrzeć na to, co się stało ze stopą oszczędności Chińczyków. Przecież oni nigdy nie słynęli z jakiegoś przesadnego oszczędzania. Wydawali przez ostatnie lata bardzo dużo na zakupy. I nagle stopa oszczędności wynosi tam ponad trzydzieści procent. To są światowe rekordy. O Niemcach zwykło się mówić, że są rozsądni, pragmatyczni, że od razu przerzucają się w tryb oszczędzania, jak coś złego się dzieje. A stopa oszczędności w Niemczech wynosi dzisiaj kilkanaście procent, czyli połowę tego, co w Chinach. To pokazuje, w jakich czasach żyjemy. Mamy po prostu ostrożnych konsumentów, oszczędzających albo, jak to niektórzy ładnie mówią, odkładających większe wydatki na później.
Skąd się to wzięło?
W Europie to wynik inflacji codziennych kosztów życia. Kiedy inflacja sięgała czasem kilkunastu procent, przedsiębiorstwa nie były w stanie tego zrekompensować wyższymi płacami. Traciliśmy więc momentalnie naszą dotychczasową siłę nabywczą.
Znacząco rosły ceny energii, ceny żywności, co przełożyło się na większą ostrożność w dokonywaniu zakupów. Zaczęliśmy odkładać.
Niektórzy mówią, że to jeszcze efekt Covidu.
Trochę tak, bo w czasie pandemii mieliśmy ogromny popyt na wiele dóbr trwałych, również AGD. Sprzedaż rosła rocznie po kilkanaście procent i więcej. Ale nagle przyszło przesilenie, tąpnięcie, inflacja, zmniejszenie siły nabywczej, wreszcie wojna, kryzys energetyczny, czyli dolanie oliwy do ognia i znów wzrost inflacji.
Jak centrala BSH komunikowała zmniejszenie zatrudnienia na całym świecie o 3,5 tys. pracowników do 2027 roku, to padło jakieś zdanie o Polsce? Na przykład: „Panie Konradzie, spokojnie, Polaków nie będziemy zwalniać”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.