Na tych stacjach paliw Polacy tankują najchętniej. Nieoczekiwany zwycięzca

Na tych stacjach paliw Polacy tankują najchętniej. Nieoczekiwany zwycięzca

Dodano: 
Stacja benzynowa, zdj. ilustracyjne
Stacja benzynowa, zdj. ilustracyjne Źródło: Fotolia / pongans68
Nie węgierski MOL, nie amerykański Cricle K, nie brytyjskie BP. To polska firma jest najlepiej zarabiającą siecią paliw w Polsce. I nie chodzi tutaj o Orlen.

6,44 zł za benzynę, 6,46 zł za diesla, 2,69 zł za gaz. Tyle na początku lipca wynosiły średnie ceny paliw na polskich stacjach. Ale to już przeszłość. Według prognoz analityków, w te wakacje ceny pójdą w górę średnio o 40-60 groszy na litrze. Nic w tym dziwnego, bo paliwa w wakacje zawsze drożeją. Ale w tym roku na wzrosty cen nakłada się kilka innych przyczyn.

W górę idzie średnia cena ropy Brent na światowych rynkach.

Amerykańska Agencja Informacji Energetycznej (EIA) przewiduje, że w trzecim kwartale tego roku za baryłkę trzeba będzie płacić już 90 dolarów. W tej chwili kosztuje ok. 83 dolary.

Wszystkiemu nie pomaga globalny deficyt ropy naftowej, który utrzymuje się już od długich miesięcy. Kraje zrzeszone w OPEC+, czyli m.in. Arabia Saudyjska, Kuwejt czy Katar, tną wydobycie, bo choć eksperci przewidywali, że ropy świat będzie potrzebować więcej, to gospodarki niektórych krajów nie przyspieszyły tak mocno, żeby ją spokojnie skonsumować.

Te wszystkie czynniki mają się przełożyć na prostą prognozę. Paliwo ma w Polsce drożeć tydzień w tydzień średnio o 4 czy nawet 7 groszy na litrze. Ale może obyć się bez dramatu, bo stacje już wprowadzają znane z poprzednich wakacji promocje.

Ile groszy w litrze

Kiedy widzimy na dystrybutorze cenę 6,44 zł za litr benzyny, to za co tak naprawdę płacimy? Konkretne wyliczenia podała w 2022 r. spółka Inter Cars, największy sprzedawca części samochodowych w naszej części Europy. Otóż 71 proc. to koszt zakupu przez daną stację surowca. 19 proc. zjada podatek akcyzowy. 8 proc. zjada podatek VAT. 2 proc. zjada opłata paliwowa. 1 proc. zjada opłata emisyjna.

Marża samej stacji w przypadku benzyny wynosi 3,5 proc. Wychodzi ok. 22 grosze na jednym zatankowanym litrze. Tyle zostaje samej stacji.

Widząc, że praktycznie jedną trzecią z ceny litra paliwa oddaje się państwu, to na samym tankowaniu zarabiać się nie opłaca. Dlatego stacje zmieniają ofertę. Chcą się stać całodobowym punktem kompleksowej obsługi kierowcy. Na stacji można zjeść, można się napić, można zrobić zakupy, można zapłacić rachunki, można nawet puścić lotka. Widmo elektryfikacji transportu jeszcze tę ofertę poszerza, bo czekając na stacji aż naładuje nam się elektryczny samochód, coś trzeba będzie przecież robić.

Czytaj też:
Ceny paliw bez zmian. To zaskakująca wiadomość dla kierowców

Ktoś powie, że 6,44 zł za litr to średnia, ale przecież są stacje, na których ceny biją rekordy. Na przykład te zlokalizowane przy autostradach czy drogach szybkiego ruchu. Tam za litr w zasadzie jakiegokolwiek paliwa trzeba zapłacić o 20-30 groszy więcej. Nie wynika to jednak z tego, że właściciele stacji postanowili akurat zapolować na portfele tych, którzy jadą autostradą. Stacje położone przy najważniejszych polskich drogach są po prostu ultradrogie w utrzymaniu.

Ekstremalnie droga jest sama umowa dzierżawy, ekstremalnie wyśrubowane są same wymogi. Przykładowo, dzierżawca musi zobowiązać się do postawienia dużego punktu gastronomii, ładowarek dla aut elektrycznych, przyłączy energetycznych, które często trzeba doprowadzać z daleka, bo wokół stacji i autostrady położonych w szczerym polu nie ma nic. To rodzi potężne koszty, co musi przełożyć się na większe ceny samych paliw.

Sensacja na podium

Polski rynek stacji tankowania jest mocno hermetyczny. Nie słyszy się o debiutach czy nowych graczach, którzy chcieliby powalczyć o baki polskich kierowców. Ostatnio głośno było o planowanym wejściu Saudyjczyków nad Wisłę, którzy mieliby budować własną sieć paliw pod marką Saudi Aramco. Ale rynek nie traktuje tej informacji dość poważnie.

– To temat nakręcany przez media, bo ktoś zajrzał do prognozy Saudyjczyków w jednym z raportów, gdzie piszą, że chcą się rozwijać w Europie. Rozdmuchano sprawę, że będą stawiać sieć paliw w Polsce – mówi ekspert rynku paliw, który prosi o anonimowość.

Wiadomo, że dzisiaj dominującą pozycję na rynku ma państwowy Orlen z liczbą prawie 2 tys. własnych stacji. Za nim plasuje się brytyjskie BP z 576 stacjami. A na trzecim miejscu, wielki fenomen, bo resztę zagranicznej konkurencji przeskoczyła polska firma Anwim, do której należy sieć stacji paliw Moya. W tej chwili ma 476 punktów. Za nią węgierski MOL (475 stacji), brytyjsko-holenderski Shell (457) i amerykański Circle K (399).

Wielkie zyski i wielkie straty

To zestawienie bazujące na samej liczbie stacji, którą co miesiąc aktualizuje portal ISBNews. Ale w tym rankingu chcieliśmy przede wszystkim pokazać tych paliwowych graczy, którzy potrafią w Polsce zarabiać najlepiej.

W ramach Forum Wolności Gospodarczej analizujemy tylko prywatne firmy, więc z rankingu wypadł choćby kontrolowany przez Skarb Państwa Orlen. W ułożeniu rankingu pomogła nam agencja badawcza Dun&Bradstreet, która zebrała kompletne informacje z rynku za 2022 r. Okazuje się, że najlepiej nad Wisłą radzą sobie wcale nie zagraniczni hegemoni, a polska firma.

Pierwsze miejsce w naszym zestawieniu przypadło spółce Anwim. Tej samej, która ze swoimi stacjami Moya wskoczyła na trzecie miejsce zestawienia największych sieci stacji paliw pod względem liczby punktów.

Gwoli wyjaśnienia, trzeba dodać, że Anwim nie zajmuje się tylko prowadzeniem stacji Moya, ale jest też dużym importerem paliw.

Drugie miejsce przypadło Shellowi, który w 2022 r. osiągnął na polskim rynku ponad 10,8 mld zł przychodów i 120,8 mln zł zysku netto. Trzeci są Amerykanie z Circle K, którzy wypracowali prawie 8 mld zł przychodów i 75,7 mln zł zysku. Co dziwi najbardziej to fatalny wynik Brytyjczyków z BP. Chociaż pod względem przychodów są najwięksi w Polsce, to 2022 r. zamknęli potężną stratą, która przekroczyła 130 mln zł.

Jakie jeszcze inne stacje paliw znalazły się w naszym rankingu?

Źródło: Wprost